środa, 5 września 2012

What's the time?...

Żeby nie było tak kompletnie na poważnie i patetycznie...Tak,przyznaję,uwielbiam Beastie Boys.Piosenkę "Time to get ill" też.Ale dla mnie dzisiaj nie ma tak,że "What's the time?It's time to get ill",tylko "What's the time?It's time for Elite League!"...Ech.
Środy na ogół nie są dla mnie żużlowymi dniami,ale dzisiaj jest wyjątek.Zaglądam do programu TV i co widzę?Mecz Elite League.Nowy,live itp.Oczywiście,nie mógł to sobie być pierwszy lepszy mecz z brzegu,tylko Poole albo Wolvo(Wolverhampton,dla niezorientowanych),żeby mnie zainteresować.Teraz jest to opcja nr 1-Poole.Muszę go oglądać!Ale przynajmniej wiem,co będę robić dziś wieczorem.
A jak to się stało,że w ogóle zaczęłam oglądać Elite League?Byłam już od ok.2 lat wkręcona w żużel,gdy zaczęto pokazywać najwyższą angielską ligę w polskiej TV.Najpierw oglądałam porównawczo,żeby zobaczyć,czym to się różni od polskiej.A różni się,i to znacznie,nie tylko kolorem nawierzchni(oni tam nie mogą powiedzieć:"czarny sport",hihi:)).Później oglądałam mecze Wolverhampton,bo Lindgren,i Oxford Cheetahs,bo Adrian M.Cheetahs splajtowały,Adrian miał przerwę w startach w Anglii,ale sympatia do kosiarek mi została(nie to,co u ojca,który notorycznie krytykuje tę wersję żużla:że nudna,że kiepska-choć nie ma racji,bo wszyscy czołowi rajderzy świata w niej jeżdżą,że to,że tamto...).No i tak oglądam.Po drodze miałam bzika na Swindon(nie wiem już,dlaczego),Eastbourne(Jonas Kylmaekorpi)i-kiedy Darcy zaczynał starty w Anglii właśnie w tym klubie-King's Lynn.No,a teraz jest-z oczywistych względów-Poole...
Wbrew temu,co mówi ojciec,liga angielska nie jest nudna.No,może upadki są częściej niż u nas-to jedyny mankament.Poza tym jest naprawdę spoko.Ja przynajmniej emocjonuję się tak,jak przy polskiej-przynajmniej,kiedy jadą moi ulubieńcy.
Wbrew pozorom,nie jestem wyznawczynią kibicowania w stylu "kupuję chipsy,paluszki,piwo i mogę oglądać".Mi do dopingowania potrzebne są tylko kciuki,pilot i telewizor.No i czasami gardło(ale to nie za często,bo mamuśka się złości)...W każdym razie,emocji nie brakuje.Oby(w pozytywnym sensie)nie zabrakło ich i dzisiaj.Może być każdy wynik,pod warunkiem,że pozytywny dla Poole...:)

1 komentarz:

  1. kciuki, pilot i gardło - u mnie również tylko to wystarczy :D ale dobrymi czipsami nie pogardzę :)

    OdpowiedzUsuń