sobota, 15 września 2012

Sto lat...Janek:)

Jak wiadomo,tak zakręcona na tle sportu na "ż" osoba jak ja nie może przepuścić takiej okazji,jak urodziny jednego z moich ulubionych zawodników,czyli osoby o wielu pseudonimach i wcieleniach:
-wcielenie formalne:Jan Fredrik Tobias Lindgren
-wcielenie znane kibicom żużla:Fredrik Lindgren
-wcielenie rodzinne:"bro"/Fredster
-wcielenie dla Nicolai Klindta i Taia Woffindena:"Fredsky"
-wcielenie dla niedouczonych polskich kibiców żużla:"Fretka"
-wcielenie wymyślone złośliwie przez mojego ojca:"Frytka"(nie znoszę tego!).
Tak,jeden Lindgren i tyle określeń:)Niewiarygodne.Ale to fajnie,przynajmniej nie ma nudy.
No i tak sobie żyje nasz Lindgren od 27 już lat na tej planecie,od około 4-5(?)lat jako mój żużlowy ulubieniec.Sytuacja jest o tyle ciekawa,że o ile w przypadku innych pamiętam,kiedy i jak mania na daną osobę mi się zaczęła,tutaj jest czarna dziura.Bo Fredster przyjeżdżał na mecze do mojego city,kiedy jeździł jeszcze w Zielonej,a Zielona w I lidze(mam nawet jedno jego zdjęcie z tamtych czasów zrobione przez ojca-odkryłam je niedawno i byłam w szoku),ale to nie było wtedy.Cholera,naprawdę nie pamiętam.Pamiętam za to różne eventy w stylu wyjazdu do Zielonej(jedynego w moim życiu)na jego mecz,pamiętam jazdy do Torunia na mecze z Zieloną i odwieczny dylemat,komu kibicować,pamiętam brawurowy występ w GP(pierwszy zresztą,jeszcze z pojedynczą dziką kartą)w Szwecji i...wiele innych.Jak na wieloletni związek przystało,wiele wspomnień:)O tegorocznym nawet nie mówię.
I pomyśleć,że miałam pewnie JEDYNĄ,NIEPOWTARZALNĄ I WYJĄTKOWĄ okazję,by go poznać.Tak,osobiście.Moja "ulubiona" koleżanka z LO ze trzy lata temu kusiła mnie wyjazdem na GP do Bydzi z możliwością spotkania właśnie,a ja stchórzyłam i nie pojechałam.Z jednej strony,pluję sobie w brodę,ale z drugiej-doszłam do wniosku,że czasami lepiej nie burzyć i nie weryfikować na żywo swoich wyobrażeń o pewnych osobach...plus lepiej nie przeszkadzać w czasie GP.Trudno,już się stało.
Oczywiście,gdyby nadarzyła się okazja w stylu takiej jak "Press&practice day" w Wolverhampton,byłabym tam natychmiast.Ale w Polsce takich cudów nie ma,więc nie mam się nad czym zastanawiać.
Kończąc,życzę Jankowi(cha cha,pewnie w ogóle nie używa tego imienia,ja sama bym o nim nie wiedziała,gdyby nie website)tego,czego wszystkim z tej branży:zdrowia,zadowolenia z tego,co robi,znalezienia W KOŃCU drugiej połowy,więcej sukcesów w GP(nie musi to być mistrzostwo świata,wystarczy kilka wygranych w jednym sezonie:))i lepszego klubu w Polsce w przyszłym sezonie,na przykład Torunia:))Wiem,że moje życzenia pewnie się nie spełnią,ale pomarzyc zawsze można,prawda?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz