Boże,dziś odrabianie strat w ekstralidze żużlowej.Denerwuję się,jak pójdzie Unibaksowi i Falubazowi,moim ulubionym drużynom.Żałuję,że nie ma mnie dzisiaj we wrogiej Bydgoszczy...albo w ZG.Ale takie coś przyprawia mnie nie tylko o żal,że mnie tam nie ma,ale i o wspomnienia,gdzie się było.
W wielu miastach nie byłabym,gdyby nie żużel.Na pewno nie byłabym w Lesznie(bo po co?),nie byłabym w Ostrowie Wielkopolskim,Zielonej Górze...no i gdyby nie GP i mój ówczesny magnes w Grand Prix,czyli Wiesław Jaguś z mojego kochanego Torunia,nie byłabym we Wrocławiu.A i pewnie w Toruniu bywałabym rzadziej,bo ile też można oglądać zabytki?...
W większości przypadków,czyli tak małych miastach jak Leszno,Piła czy Ostrów,żużel był moją jedyną motywacją,by się w nich pojawić.Tylko gdy chodziło o Wrocław,Toruń czy Bydgoszcz,żużel był przy okazji(gwoli ścisłości:w Bydgoszczy byłam tylko raz i wprawdzie siedziałam na stadionie żużlowym,ale w sobotę,a nie zwyczajową ligową niedzielę.Zamiast żużlowców oglądałam...piłkarzy,którzy mieli chyba jakiś trening albo coś).Ale liczy się-byłam tam,siedziałam na tym stadionie...
Ostatnio mało brakowało,a znalazłabym się w nowym żużlowym mieście-Rawiczu.Wzięłam udział w konkursie,w którym można było wygrać bilety na półfinał Indywidualnych Mistrzostw Polski.Mój magnes?Jeden z ulubionych żużlowców,a jakże.Adrian.Niestety,biletu nie wygrałam i w Rawiczu się nie znalazłam.Może innym razem,choć pewnie musiałabym się spieszyć,bo być może Rawicz niedługo zniknie z żużlowej mapy Polski.
Podsumowując,oto odwiedzone przeze mnie żużlowe miasta(poza tym,w którym mieszkam)wraz z ilością razów pobytu w tym mieście na meczu żużlowym i wspomnieniami-bo każdy wyjazd,zważywszy,że jest ich mało,wspominam,zwłaszcza,że wiele się na nich działo:
Wielkopolska:
-Poznań-3 razy.Raz pojechałam z rodzicami na mecz z Rawiczem.Było bardzo sympatycznie,bardzo spodobał mi się doping.Było super.Wyprawa 2:z ojcem,moim kuzynem i jego ówczesną żoną na mecz Poznania z drużyną z mojego miasta.Też było super,atmosfera świetna-jak to w Poznaniu.No i wypad nr 3,choć nie wiem,czy on się liczy.Pojechaliśmy raz z ojcem na Młodzieżowe Mistrzostwa Wielkopolski,ale tak nas znudziły,że po kilku biegach zwinęliśmy się stamtąd i pojechaliśmy do jakiegoś centrum handlowego.
-Piła-1 raz,ale za to niezapomniany.To był mecz Polonii Piła z drużyną z mojego miasta,krótko po śmierci JPII.Było super,bo było nas bardzo mało w naszym sektorze dla przyjezdnych,ale dawaliśmy niezłego czadu.Pamiętam śpiewanie "Barki",a w pewnym momencie meczu krzyczeliśmy do kibiców z Piły:"Chodźcie do nas".I przyszli.Nasz mały sektor zapełnił się natychmiast...
-Ostrów Wlkp.-1 raz.Pojechałam na mecz barażowy Apatora Toruń z drużyną z Ostrowa.Było świetnie w każdym aspekcie-fajna atmosfera,Toruń wygrał.Nic dodać,nic ująć.
-Leszno-2 razy.Pierwszy raz był w 2007 i był to mój pierwszy mecz żużlowy poza miastem zamieszkania.Był to mecz z Wrocławiem i był wtedy niezły dym-policja,gaz łzawiący i takie klimaty.Dobrze,że dotrwaliśmy do końca w neutralnej strefie,ale było gorąco.Znajomy,którego zabraliśmy,był na meczu pierwszy raz,i jeszcze wziął ze sobą 3-letniego synka.Nieźle trafili.A mieliśmy naprawdę dużo szczęścia,że nic nam się nie stało.
To na razie tyle,za chwilę druga część wyjazdowo-awanturniczych wspomnień żużlowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz