Była już filmowa "Depresja gangstera",teraz czas na moją wersję.Poszłam dzisiaj do sklepu,chciałam kupić dżinsy.I co?I dno!O zakupach mówi się,że mają poprawić humor,mnie przyprawiły o doła.No,ale tak to jest,gdy mieszka się w małym mieście...ale nie tylko to popsuło mi nastrój.
Zasadnicze powody mojej klienckiej depresji:
a)to,że nie jestem jak inni,tj.producenci dżinsów wychodzą chyba z założenia,że osoba nosząca rozmiar 31(mówię o "tęgości" dżinsów)ma chyba około 180 cm wzrostu.Założyłam kilka par i były mi za długie o jakieś 15 centymetrów(ja osobiście mam "tylko" 170-171 cm,przepraszam producentów odzieży!).Będę musiała je skrócić na własną rękę,a to jest jednak wysiłek i jakiś tam koszt...Plus niepotrzebne nerwy.
b)bzdurne kroje tych spodni-dlaczego oferuje się same biodrówki i tym podobne?Przecież nie wszyscy je lubią.Ja na przykład wolę "normalne" spodnie,z talią w okolicach pępka.Ale o takie naprawdę trudno...
c)wpędziłam się w doła,bo stwierdziłam,że mam za grube uda i łydki(też coś do myślenia dla producentów)-kilka par generalnie było mi dobrych,gdyby nie te partie ciała właśnie...załamka.
d)producenci chyba nie myślą,ustalając rozmiary-dlaczego jedne spodnie rozmiaru 31 różnią się od drugich o tym samym rozmiarze,a rozmiar 29 pasuje na mnie lepiej niż 30?Kompletny brak logiki.
e)ogólnie doszłam do wniosku,że cholernie trudno kupić dobre dżinsy,które jako tako by pasowały.Tak,wiem,życie takie jest,ideałów nie ma,ale...W każdej parze było coś nie tak:te odstawały,te były za wąskie,te za luźne...Szkoda gadać.
Z wielkim trudem wybralam dwie pary,które nie są idealne,ale przynajmniej ZNOŚNE.I chyba nieprędko powtórzę tę wątpliwą "przyjemność"...Na szczęście dzisiaj idę na speedway,jutro na koncert i mogę się oderwać od myślenia o tych uciążliwościach życia.Jak to dobrze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz