Oczywiście,wczoraj nie wygrałam biletu do Bydgoszczy.Zła byłam nieprzeciętnie,choć-jak się później okazało-nie było o co...Dzisiejszy dzień nie był dobry dla żużla,wczorajszy też zresztą nie.Ale zostawmy już to cholerne GP.Ogólnie lubię deszcz,ale dzisiaj to mnie wkurzył.Włączam telewizor o 17.30,mając nadzieję na obejrzenie lubuskich derbów,a tam owszem,komentatorzy są,ale jest też woda po kostki na torze i nadal padający deszcz.Mecz został odwołany.A miałam przeczucie i byłam zła o to,że ekipa telewizyjna pojechała do Zielonej Góry zamiast do Bydgoszczy...
O 18.00 włączyłam radio mając nadzieję,że choć kujawsko-pomorskie derby dojdą do skutku.A gdzie tam.Pierwsza informacja,jaką usłyszałam,to:"Ze względu na deszcz zostały odwołane...".Cholera.
Ostatnią deską ratunku były Sportowe Fakty.Z nich dowiedziałam się,że odwołano też mecz Leszna i Tarnowa,co oznaczało,że z 5 zaplanowanych meczów trzy się nie odbędą.A i te,które się odbyły(Częstochowa-Gdańsk i Rzeszów-Wrocław)nie były warte uwagi.Wrocław przerwał swoją dobrą passę i przegrał.Biedny Gdańsk z kolei został nieludzko zbity.Takie to dzisiaj beznadziejne emocje były.
Ale jedna rzecz to poprawiła mi dzisiaj humor:przegrana Radwańskiej na olimpiadzie.Tak,wiem,że został jej jeszcze turniej deblowy,ale...Szybko odpadła nasza "gwiazdeczka"...Tak,przyznaję,ucieszyłam się z tej informacji i prawie ze śmiechu wturlałam się pod biurko.Tyle nadziei,tyle liczenia...i co?I kicha.I znowu będzie to doszukiwanie się przyczyn.Znowu będzie polowanie na lotnisku...Jak dobrze,że mnie to w ogóle nie obchodzi.
Tydzień kończy się mieszanie-z jednej strony,fatalnie,z drugiej-miło.Wiem,jestem złośliwa co do panny Radwanskiej,ale co ja na to poradzę,że nie cierpię i nie podzielam tych wszystkich narodowych ekscytacji?...Ten typ tak ma i już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz