Jedynymi ciekawymi wydarzeniami dzisiejszego dnia były:a)kolejny etap TdF(w niedzielę koniec-będzie mi smutno)i wizyta u kuzynki D.oraz mojej córki chrzestnej.O ile kolarstwo średnio mnie zaskoczyło,to wizyta już bardziej...Na początku było to jedno wielkie marudzenie w moim wykonaniu-taki miałam dzień.Narzekałam:na to,że nie spotkała mnie historia taka jak ta opisana w poście pt."Bad net day",że ogólnie nuda,że nic się nie dzieje,na szkołę,bo po raz kolejny czuję,że sobie nie poradzę...i inne moje stałe,stare teksty.To było beznadziejne i sama D.też niewiele na to poradziła,bo nie powiedziała mi nic konstruktywnego poza tym,że powinnam sobie znaleźć jakąś koleżankę,z którą ewentualnie mogłabym gdzieś iść...Tak,żeby to było takie proste!Gdzie ja mam teraz nagle znaleźć taką osobę?Do pracy nie chodzę,żeby tam się z kimś zaprzyjaźnić,na szkołę za późno...A jeśli nie tam,to gdzie?Może Wy mi podpowiecie,bo wychodzi mi na to,że może tylko ja jestem taka głupia i nie wiem,gdzie szukać...
Ta część wizyty była taka sobie i,o dziwo,o wiele lepiej zrobiło się,kiedy obudziła się B.,moja śpiąca do tej pory córka chrzestna.Chyba coś było ze mną nie tak,bo stwierdziłam nawet,że jest bardzo fajna.Zrobiłam jej nawet zdjęcie i ustawiłam sobie jako tapetę w telefonie.To zupełnie nie w moim stylu,ale-jak widać-nigdy nie mów nigdy.To zaskakujące,ale dzieciaki w tym wieku tak szybko się zmieniają...Niby ostatnio nie byłam tam dawno,ale już bardzo się zmieniła,a przede wszystkim nauczyła się czegoś nowego-CHODZI.Szybko,przecież ma dopiero 11 miesięcy.Oczywiście,od czasu do czasu przewróci się na pupę,ale tak to jest z dziećmi.
Przy okazji rozmawiałam z kuzynką na temat prezentu na pierwsze urodziny małej-to już za miesiąc.Nie znam się na dzieciach,ale przyszedł mi do głowy fantastyczny pomysł-kupić jej polisę albo zalożyć konto,żeby miała potem na studia albo coś.Chyba zapatrzyłam się na amerykańskie filmy...Na pewno byłoby to lepsze niż jakiś przedmiot,rzecz,która szybko przeminie.Szkoda tylko,że mój zapał ostudziła mamuśka,gdy wróciłam do domu.Od razu zaczęła mnie zniechęcać,że trzebaby tam co miesiąc coś wpłacać,a my niby tyle pieniędzy nie mamy...No i klops.Urodziny za mniej niż miesiąc(19 sierpnia),a ja bez pomysłu,prezentu etc.Ratunku!I co by tu zrobić,żeby przekonać mamuśkę do mojego pomysłu?Nie chcę dać małej czegoś banalnego...Oczywiście,nigdy nie może być tak,jak JA bym tego chciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz