Tak zaczynała się jedna z piosenek,pojawiających się w mojej kultowej bajce pt."Madeline".Tak,były takie czasy,kiedy oglądałam typowo dziewczyńskie bajki...Ale,jak zwykle,nie o tym chciałam.Choć w pewnym stopniu to się ze sobą wiąże.
Dziś był ostatni etap Tour de France:(Smutno mi nie tylko dlatego,że to już koniec i nie będę miała co robić,ale smutno mi było także wtedy,gdy oglądałam widoki z tego miasta i przypomniał mi się mój dawny doń wyjazd.Luwr:(...Wieża Eiffela...Nawet na dźwięk nazwy drogi "Periferique" zrobiło mi się smutno,bo tędy jeździliśmy codziennie z naszej podparyskiej bazy noclegowej do centrum.No tak,i pewnie już nigdy tam nie będę...Nie żebym chciała tam np.mieszkać na stałe,ale na wycieczkę albo na końcowe kilometry TdF 2013 to bym się przejechała...
Cóż poza tym?Schodząc ze smutków-moje ulubione drużyny żużlowe zrobiły mi dzisiaj miłe niespodzianki.Toruń oczywiście wygrał z Częstochową,i to wysoko.Nawet się cieszę,że nie wygrałam żadnego biletu i nie pojechałam,bo było raczej nudno.Milszy był prezent od Wrocławia-i mecz bardziej zacięty,i w ogóle...Fajny był wywiad z Fredsterem:)Szkoda tylko,że musiałam tak długo na niego czekać.Ale-jak to bywa-opłaciło się.Jedyny zawód to drużyna z mojego miasta-przegrali,ale to było raczej do przewidzenia.
A skoro o niespodziankach i rzeczach mowa-całkiem niespodziewanie zadzwoniła prxyjaciółka mamuśki,że wyjeżdża na kilka dni i mamy opiekować się jej mieszkaniem.Sympatycznie,coś będzie się działo.Szkoda tylko,że przez tak krótki czas,ale lepsze to,niż nic...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz