Czas powoli zamykać cykl Letniej Biblioteczki, bo i lato dobiega końca, o czym boleśnie przekonałam się, wychodząc z domu. Jest zimno! Ale chciałam tego, bo deszcz i zimno=mniej paskudnych dzieciaków biegających pod oknami (tak, tak, wiecie, że uwielbiam dzieci w każdym wieku:))...
Co do Biblioteczki, na zakończenie tego cyklu chciałabym opowiedzieć Wam o dwóch ostatnich książkach, o tematyce zupełnie odmiennej od tego, co mnie zasadniczo interesuje. Będzie o pielgrzymce i metafizyce...
1. Hans Peter(Hape) Kerkeling, "Na szlaku do Compostelli"
Autor jest znanym w Niemczech komikiem, który-jako osoba niewierząca, a na pewno pełna wątpliwości co do istnienia Boga, Jego natury itp.-postanawia wybrać się słynnym Jakubowym Szlakiem do sanktuarium w Santiago de Compostella. Udaje mu się to, choć po drodze przeżywa wiele dziwnych przygód...
Dziwna jest to książka, bo teoretycznie opowiada o pielgrzymce, ale stricte pielgrzymkowego nastroju jest w niej jak na lekarstwo. Tak, są noclegowe domy pielgrzyma i tak dalej, ale od religijnego aspektu, jak mi się wydaje, jest to, co pielgrzymi czują po drodze, o czym myślą. No i czy rzeczywiście odczuwają obecność Boga albo Ducha Świętego?
Książka jest bardzo ciekawa, autor stara się pisać szczerze i autentycznie (m.in. o swoim charakterze typowego Niemca, wychowanego w dobrobycie, któremu przeszkadza brud w hotelu, czy o orientacji seksualnej), ale pojawiają się pewne drażniące aspekty, takie jak nadmierne ocenianie osób, które spotyka po drodze, czy też nadmiernie częste dopatrywanie się u ludzi na szlaku chęci przeżycia seksualnych przygód, i to właśnie z nim. Nie ma to jak właściwe mniemanie o sobie...
Mimo niektórych fragmentów naprawdę polecam, bo można wyrobić sobie zdanie na temat pewnych rzeczy.
2. Jostein Gaarder, "Dziewczyna z pomarańczami"
Georg jest nastolatkiem, który stracił ojca jako dziecko. Teraz mieszka z matką i jej nowym mężem, ale ojciec jakby powraca do niego za sprawą listów znalezionych w dziecinnym wózku Georga, które napisał do syna przed śmiercią. Ich głównym motywem jest spotkanie przez ojca jako młodzieńca tajemniczej Dziewczyny z Pomarańczami. Dziewczyna drażni ojca Georga, to pojawia się, to znika, prosi o czas do namysłu czy następnego spotkania, by znów niespodziewanie się zjawić. Jak potoczy się ta znajomość? Co z niej wyniknie? Trzeba być bardzo cierpliwym, by dotrzeć do końca. Opowieści w metafizycznym sosie, takie, w których jest tylko miłość, porozumienie dusz itp., to nie moje ulubione, ale zawzięcie czytałam do końca, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Nie pożałowałam, byłam zaskoczona rozwiązaniem. Jeśli lubicie takie klimaty, powinna Wam się spodobać.
Na razie się żegnam-przynajmniej do jutra. Tylko tyle weny mam dzisiaj. Miłego popołudnia (czy u Was tak deszczowego jak u mnie?)! Do jutra...
jest strasznie zimno
OdpowiedzUsuńw piatek moja kierowniczka miala u siebie zaledwie jedna kreske na plusie !
Kiedy ja będę miała czas na przeczytanie swoich książek, które smutno pokładają się na półce :/
OdpowiedzUsuńU mnie też deszczowo, ale jeśli choć na chwilę zaświeci słońce, to jakoś tak momentalnie lepiej robi się na duszy.
Kiedy Ty masz swoje?:)
OdpowiedzUsuńNie mam w ogóle, a powinnam mieć, ale chyba padnie na jakieś coś policealne, bo na studia nie mam sił i ochoty. Może jakiś kurs.
UsuńU mnie również jest strasznie zimno! I deszczowo! Brrrr....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
napisałabym cos mądrego o książkach ale niestety doskonale o tym wiesz, że nie czytam ich zbyt wiele, dlatego napiszę coś o tej podłej pogodzie za oknem.
OdpowiedzUsuńAPEL DO PANI POGODYNKI:
media i internety huczą o dopadającej ludzi depresji, braku chęci do życia i innych tam. ale przez tą pogodę w ogóle nie można się na niczym skupić. przecież jak ja patrzę za okno i widzę te smutne chmurki to od razu wszystko dookoła robi się smutne. ludzie chodzą nabuzowani, nikt się nawet nie uśmiecha, bez sensu...
dlatego ładnie prosimy panią pogodynkę o złotą polską jesień, coby trochę uśmiechu wprowadziła do naszych smutnych żywotów, prawda?
SŁONECZKO WRÓĆ. <333