Za wszystkie propozycje imienia dla mojego nowego kociego współlokatora dziękuję, wreszcie wybraliśmy imię. Mamuśce jego pyszczek, uszy i inne części skojarzyły się raczej z misiem niż kotem, na warsztat poszły misie z bajek i drogą eliminacji kotek nazywa się Yogi. Krótko, zwięźle i na temat. Przynajmniej łatwo się wymawia.
Ci, którzy są już po liceum, czytali być może "Przedwiośnie". Pamiętacie ideę szklanych domów? Mamuśka pożyczyła z biblioteki książkę, która po latach mi o tym przypomniała, w wydaniu amerykańskim.
O książce jest napisane między innymi tutaj. Powiem szczerze, dawno żadna książka mną nie wstrząsnęła, tej się udało. Autorka opisuje swoje trudne dzieciństwo z trójką rodzeństwa w domu. Nie to jest jednak najgorsze. Ich rodzice są na swój sposób wyjątkowi. Matka jest niespełnioną artystką, która chętniej maluje kiczowate landszafty niż idzie do pracy czy zajmuje się dziećmi. Przy okazji ma dosyć...hmmm...nazwałabym to "anarchistyczne" i dość swobodne poglądy na życie. Najbardziej zmroziło mnie, gdy autorka jako dziecko zwierzyła się matce, że wujek próbował ją molestować seksualnie. Matka na to: "To zależy od tego, jak na to spojrzysz. Jeśli wmówisz sobie, że stała ci się krzywda...Najlepiej przejść nad tym do porządku dziennego", itp., itd. Przyznam szczerze, że parę razy chciałam odłożyć te książkę i już do niej nie wracać. Momentami jest obrzydliwa, drastyczna, a przez prawie cały czas zasmucająca.
Należy też wspomnieć o ojcu rodziny, który jest niespełnionym wynalazcą, marzy o zbudowaniu tego mitycznego szklanego domu oraz o tym, "jak zarobić, żeby się nie narobić"-to drugie raz po raz mu się nawet udaje. Jest też alkoholikiem, który niszczy rodzinie życie, nie kwapiąc się do pracy, a potrzebując pieniędzy na używki.
W tej pierwszej części książka jest totalnie przygnębiająca, gdy czyta się o calej tej degrengoladzie. Niejednokrotnie cisnęło mi się na usta: "Dlaczego matka nie odejdzie od ojca? Dlaczego nie wróci do swojej matki, która nie jest patologiczną jednostką, tylko umiałaby o nich zadbać?". Wiem, wiem, łatwo mówić, trudniej zrobić. Cóż jednak, jeśl chodzi o dobro dzieci? Wielu decyzji dorosłych w tej książce nie rozumiem.
W pewnym momencie książka zmienia ton, przechodzi metamorfozę. Dzieciaki już dorosły, mają po kilkanaście lat i po kolei wyrywają się z domu do Nowego Jorku, "na swoje". Tu dochodzi do głosu pewien nieznośny, krzepiący, amerykański styl-pokazanie, jak rodzeństwo trzyma się razem i dzięki temu pokonują wszelkie przeciwności; nawet, gdy dopada ich przeszłość i rodzice przeprowadzają się do nich, z czasem dzieci wybaczają im krzywdy, pomagają, zamiast się odciąć, urządzają wspólne Boże Narodzenie czy Dzień Dziękczynienia. Wiem, że nie jest latwo odrzucić rodziców bez względu na to, kim by byli, ale jak dla mnie w tej drugiej części zbyt często cisnęło mi się na usta moje ironiczne hasło: "jakie to amerykańskie!"...
Pomijam, że za cokolwiek nieciekawe i złe uważam wyciąganie wspomnień w stylu "nie mieliśmy co jeść, w czym chodzić", itp. Jedynym elementem, który odróżnia tę książkę od innych patologicznych opisów trudnego dzieciństwa, jest ten włóczęgowsko-marzycielsko-wynalazczy element.
Zastanawiałam się też, jak czują się koledzy i koleżanki autorki ze szkoły, przed którymi ukrywała swoją tragedię, a teraz o niej przeczytali. Nie pisze pod pseudonimem, więc od razu wiadomo, że to ona...Ja bez względu na wszystko nie zdecydowałabym się na takie obnażenie swojego ewentualnego tragicznego dzieciństwa.
A co Wy myślicie na temat takiego lekkiego ekshibicjonizmu emocjonalnego? Ujawniać takie rzeczy czy nie? Może jednak skoro już się zdarzyły, minęły, byłby czas pogrzebać je na śmietniku niepamięci.
Super imię dla kota- nie za długie, wyraźne itd. ;)
OdpowiedzUsuńUłożyło się, w tym semestrze... Nie wiem czy tata pozwoli mi zmienić kierunek :(
OdpowiedzUsuńTak, pewnie, pisz śmiało na e-mail
uwielbiam przedwiosnie
OdpowiedzUsuńjedna z moich ulubionych lektur szkolnych
ja nie potrafie mowic o swoim zyciu
wole je opisywac i wydaje mi sie ze predzej zrobilabym tak jak autorka i napisala ksiazke niz opowiedziala o swoim zyciu przyjaciolkom
Hm, uważam, że niektórzy, chcąc pożegnać się raz na zawsze z przeszłościa, muszą ją porządnie opowiedzieć. ;)
OdpowiedzUsuńsuper imię ;) podoba mi sie ;D
OdpowiedzUsuńImię wspaniałe. A podałabyś tytuł tej książki? Ja,podobnie jak Ty, nie odważyłabym się opowiedzieć całej historii, jeśli byłaby tak tragiczna...
OdpowiedzUsuńA już widzę tytuł, w linku jest podany :D
OdpowiedzUsuń