Przepraszam, dawno mnie tu nie było. Nie miałam czasu, ochoty, weny, by coś tu "skrobnąć"...A tyle nowego od tej pory w świecie słychać...
Od czwartku mamy nowego mistrza świata w skokach na K-120. O dziwo, jest nim Polak. Znowu. Czyżby nowy Małysz, jak chcieliby komentatorzy? A ja śmiem twierdzić, że to zasługa nie szczęścia/korzystnych warunków/dobrej formy Stocha, tylko...mojej mamuśki. I różowego kombinezonu.
Jak doskonale wiecie, moja rodzicielka jest fanką różowego koloru. Oglądała ze mną jednym okiem czwartkowe skoki i kiedy miał skakać Stoch, powiedziała (nie wiedząc, kto to jest):
-Kibicuję mu, bo ma różowy kombinezon.
Próbowałam jej to wyperswadować, bo nie znoszę polskiej reprezentacji w skokach, a ona swoje. I wykrakała, czarownica jedna!:) Śmiać mi się przy okazji chciało z polskich kibiców-pewnie byli już nieźle cyknięci, szczególnie ci, którzy się tak rozbierali...
Czyli drużyna polska przystąpi do dzisiejszego konkursu uskrzydlona tym sukcesem i też wygra. Ale żart mi się udał...
Wczoraj za to poszłam z wizytą do kuzynki D. Niby miało być fajnie, bo miała przyjść też K. K. przyszła, ale najlepsza część wizyty była przed jej przybyciem. Zdążyłam chociaż trochę pogadać z D., potem już nie było okazji. D. i K. miały swoje tematy, swoje głupie piosenki puszczane z komputera, potem jeszcze wkurzył mnie M., który mi dogryzał. Kilkakrotnie chciałam już ubrać się i wyjść cichaczem. Czułam się tam persona non grata. Na koniec doszła jeszcze kłótnia o życiowe sprawy. Daria wyśmiała mnie, kiedy powiedziałam jej o tym, jakie mam marzenia "na po studiach", o moich zwyczajowych marzeniach wyjazdowych i tym podobnych. My się już nie porozumiemy, za duża przepaść między nami powstała. Dlatego postanowiłam, że nieprędko tam znów zawitam. Nie mam po co. W końcu jak już się z kimś spotykam-choćby na gruncie rodzinnym-to miło by było choć w czymś się zgadzać, a w innym przypadku dziękuję bardzo. Zresztą, nie po to chodzę do kogoś, żeby się wkurzać czy denerwować, nieprawdaż?
A dzisiaj? No cóż, codzienność-pisanie, skoki, po skokach jeszcze trochę pisania. I gorączkowe myślenie, co tu zrobić z poniedziałkową prezentacją, bo czasu mało... Niech to wszystko (szkolne) się już kończy, naprawdę. Mam już serdecznie dość!
No dzisiaj też mogliby wygrac, a co, najlepiej niech się na różowo poubierają :P
OdpowiedzUsuńD. jest co najmniej bezczelna. Jak można wyśmiewać czyjeś plany, marzenia? Serio, chyba ma jakiś problem ze sobą.
Otóż to, nie ma sensu chodzić "w gości" żeby się denerwować, interakcje społeczne są z jednymi silniejsze z innymi słabsze, a z jeszcze innymi nie ma ich wcale ;)
OdpowiedzUsuńDobrego weekendu!
Szczerze to ja jakoś za skokami nie przepadam, a o zwycięstwie dowiedziałam się z innych blogów xD Chcę nagrodę za najbardziej doinformowaną osobę ;D
OdpowiedzUsuńTak, najlepiej ogranicz wizyty do minimum. Bo po co ma Ci psuć tok myślenia, życie nie kończy się tylko na najbliższej okolicy, a Ty jeśli będziesz miała warunki, to sobie pojedziesz tam, gdzie tylko zechcesz.
OdpowiedzUsuńJa co prawda nie z rodziną, ale ze znajomymi z poprzednich szkół tak mam - kiedyś było świetnie, teraz to nie ma nawet o czym porozmawiać z niektórymi. Życie, życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
dzis katem oka ogladalam te skoki druzynowe i az mi chlopakow sie zal zrobilo ze tak malo im zabraklo do medalu
OdpowiedzUsuńale w polskich skokach jest potencjal
kiedys byl malusz i dlugo dlugo nikt
a teraz cala druzyna jest na bardzo wyrownanym poziomie
haha a jednak mamy braz ale jaja
OdpowiedzUsuńskończy się niedługo i będziesz z siebie zadowolona, zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńnie oglądałam skoków, ale jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńhmmm, jak się chwilę zastanowiłam to mi też różowy przynosi szczęście, mimo, że normalnie go unikam :D hah ok, nie wierzę w to.
OdpowiedzUsuńCzemu nie lubisz polskiej drużyny O__o ?! Ja zawsze kibicowałam Małyszowi, później Kamilowi (w tym problem, że obecnie nie mam telewizora), a w między czasie Martinowi Schmittowi :)
OdpowiedzUsuń