piątek, 28 grudnia 2012

Telewizja nie jest taka zła...plus niespodzianka

Nie jestem fanką telewizji, a przez to, że ojciec jest od niej uzależniony, sama uciekam od niej, jak tylko się da. Oglądam tylko żużel, czasem jakieś wiadomości, no i starannie wybrany film/program, jeśli naprawdę jest wart obejrzenia. Wczoraj dzięki Discovery World (jak dobrze, że ta telewizja istnieje!) spędziłam naprawdę ciekawe dwie godziny. Można się czegoś dowiedzieć...i w ogóle.
Godzina 22.00. Kolejny odcinek cyklu "Kolaboraci Trzeciej Rzeszy". Bohater: Vidkun Quisling. Jako osoba zainteresowana (neo i nie tylko) nazizmem w Skandynawii nie mogłam odpuścić. Bardzo interesujące rzeczy. Potwierdziło się, że wielu skrzywionych psychicznie ludzi to potomkowie pastorów luterańskich. Tutaj też tak było. Coś w tym musi być. Wiecie, jaki jest mój stosunek do religii, ale nie piszę tego, bo jestem uprzedzona, tylko po prostu, parę wyjątków potwierdziło regułę.
Przy okazji po raz kolejny potwierdziło się, że z moim ojcem nie da się normalnie rozmawiać, przynajmniej na tematy historyczne. Nie zna się, albo prezentuje swój punkt widzenia, który ma podstawę w góra jednej pozycji książkowej jakiegoś odmieńca. Kiedy rozmawiałam z nim po tym filmie, oznajmił, że przecież to Wielka Brytania zaatakowała tę Norwegię i tak dalej...I gadaj tu z takim. Ty mówisz, że czarne jest czarne, bo tak..., a on odparuje, że nie, jest białe, gdyż...Darowałam sobie zatem wszelkie dyskusje, bo są bez sensu, a ja nie będę się niepotrzebnie denerwować. Ja swoje poglądy mam, doczytam coś na ten temat i nie będę liczyć na jego ogląd.
Godzina 23.00. "Ostatnie 24 godziny". Nie przepadam za tym cyklem, ale wczoraj bohaterem odcinka był Sid Vicious, więc nie moglam odpuścić. Tak, Sex Pistols to nie moja bajka, jak dla mnie są przereklamowani, a jedyną sławę zawdzięczają tanim skandalom, tajemniczym śmierciom i temu, że byli prekursorami, ale skoro to ten mój ulubiony rodzaj muzyki, to obejrzałam. Obejrzałam i stwierdziłam, że jeśli wszystko było tak, jak zostało to tutaj opowiedziane, to nie ma się co dziwić, że się tak skończyło. Może i by coś było z tego Sida, gdyby nie matka, gdyby nie Nancy...no, ale cóż, ciągnie swój do swego. Skoro spotkały się dwie tak destrukcyjne osobowości, to nie mogło się dobrze skończyć. I przy okazji nasuwa się refleksja: ilu muzyków i ile zespołów zmarnowało się przez kobiety...Bo oczywiście wraz z pojawieniem się Nancy w zespole zaczęło się psuć. Ech... I oprócz tego, że obejrzałam z zainteresowaniem, wkurzyłam się, bo zasiali tylko ferment, zamiast wyjaśnić. Zabił tę Nancy, czy nie? Bo po stwierdzeniu: "Naćpał się, a gdy się obudził, leżała martwa z nożem w brzuchu" można oszaleć od domysłów. Plus...Do tej pory słyszałam o wersjach jego śmierci pod tytułem: a)popełnił samobójstwo, chcąc uniknąć odpowiedzialności za śmierć N., b)sam załadował sobie złoty strzał...Wersja podana w tym programie mnie zszokowała. Ponoć ten złoty strzał pochodził od matki, która wolała go uśmiercić, niż dopuścić do tego całego procesu w sprawie Nancy i tak dalej. Fajna mamusia, nie ma co!

Schodząc z telewizyjnych tematów i przechodząc do niespodzianki: mamuśka znalazła dziś w skrzynce pewną malutką, chudziutką kopertę. Znaczek z Elizabeth II i nieco chwiejne literki  na kopercie wyjaśniły wszystko. W środku była prześliczna kartka, oczywiście gwiazdkowa, od kuzyna M. To już tradycja, że dociera po świętach... Tamtą z rudzikiem sprzed 2 czy 3 lat jeszcze mam. Ta jest czarna, z domieszką bieli, jest na niej Big Ben, London Eye, piękny czerwony autobus, i w ogóle...Z jednej strony ucieszyłam się, to bardzo miłe, ale z drugiej, jak zwykle zrobiło mi się smutno. Ja już ze sobą nie wytrzymuję...I żałuję, że te kartki nie pochodzą ode mnie.

17 komentarzy:

  1. Ale przez te Święta zaniedbałam blogi!
    Muszę nadrobić czytanie Twoich notek :)

    I pytanko. Jutro aktualne? Bo nie wiem czy wybierać się do miasta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dawno nie byłam na twoim blogu, zabieram się za nadrabianie!

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi nikt nie wysyla kartek no..... haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Pasuje Ci tak koło 12? Tam, gdzie wtedy :)

    A książka fajna, wciągnęła mnie. Trochę mi przypominała klimaty "I nie było już nikogo" ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie nie przepadam za TV, ale programy popularnonaukowe zawsze chętnie obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. odległość to koszmar, tylu tutaj wspaniałych ludzi :(
    mój tata oglądał ten sam program i ciągle o nim gada! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ten o kolaborantach, już nie pamiętam o co dokładnie mu chodziło, nie przywiązywałam wagi do jego słowotoku :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh, no i dzięki za miłe słowa, tez Cię bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo lubię! :D

      Usuń
  8. tez rzadko ogladam telewizje, ale przyznam, ze taki program tez by mnie zainteresowal.. :) a Sex Pistols jako tako nie slucham i pewnie bym przelaczyla na nastepny kanal, nawet nie wiedzac o co chodzi... no ale to ja.. :D
    ja do Anglii wybiearm sie w 2013!

    OdpowiedzUsuń
  9. ja tam luibię tv , ale nie za dużo :D


    http://sarah-magic.blogspot.com/ zapraszam do siebie , dopiero zaczynam , dodajemy do obserwowanych ?

    OdpowiedzUsuń
  10. oczywiście, że nie trzeba mieć wątpliwości! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. u mnie na szczescie mało kto oglada tv wiec nie jestem na to zdana i sama nie oglądam, bo jakoś nie lubię :D jedynie filmy czy cos :P. Ah Anglią zapchniało przez tą kartkę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chodzi o to, że jak widzę coś, czego nie znam/nie kojarzę/nie przepadam za tym to od razu mi sie odechciewa tego ogladac, taka moja wada, z ktora kiedys moze uda mi sie zwyciezyc haha :D :)
    a wyjeżdżam na 4 tygodnie w zwiazku z programem Leonardo da Vinci, będę mieć praktyki zawodowe :D

    OdpowiedzUsuń
  13. ja rzadko oglądałam telewizję. pewnie dlatego, że prawie nigdy nie leci w niej nic ciekawego. ciągle reklamy i powtórki starych seriali.

    OdpowiedzUsuń
  14. zakupy - głównie żarcie :)

    OdpowiedzUsuń