Hmmm,myślałam,że po wczorajszym finale Drużynowego Pucharu Świata będę miała lepszy humor.Ale nie mam,bo i powodów brak."Moje" reprezentacje przegrały.Moi ulubieńcy też spisali się tak sobie.Szkoda gadać.
Tak,Australia przegrała bitwę o pierwsze miejsce i była "aż" druga(no dobrze,PO PROSTU druga,nie będę taka surowa,w końcu przegrali pierwsze miejsce tylko o trzy punkty),a Szwecja...Na Szwecję to nawet szkoda mi słów.Shame,shame,shame za czwarte miejsce!Ulubieńcy indywidualnie w tym finale też jeździli tak sobie.Czy muszę coś dodawać?I jeszcze wygrana mojej "kultowej" reprezentacji Danii.Bosko.Tak,można wszystko zwalać na pogodę,ale wiadomo,że pogoda nie jest jedyną przyczyną.
Dobra,dosyć już o tym.Zwłaszcza,że dzisiaj też nie mam powodów do radości z powodu migreny mamuśki.Czasami nie mam już cierpliwości na te jej choroby,zwłaszcza,że miłosierdzie to nie cecha występująca w moim charakterze w stanie naturalnym.Ani w żadnym,bo nawet gdy próbuję je u siebie wywołać,to mi nie wychodzi.
Ale żeby nie było,że "wszystko znów nie tak",jak w mojej ulubionej onegdaj piosence,to napiszę,że cieszę się z dzisiejszego meczu żużlowego w moim mieście,który daje mi pretekst do wyjścia z mojego "milutkiego" domu.Chociaż tyle.A może po tym wyjściu humor poprawi mi się jeszcze bardziej?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz