Wczoraj,wreszcie,po długim czasie od powstania tego filmu,obejrzałam słynny "Fish Tank".Od dawna chodziło mi to po głowie...i wreszcie to zrobiłam.Ciekawy,mocny,ale bez przesady.Bardzo życiowy-wolę to niż jakieś dyrdymały w stylu "pan i pani na zawsze zakochami,plus piękne wnętrza".Słowem-hmmm,nie,tu nie można mówić o tym,że mi się spodobał.Oceniam go pozytywnie-za realizm,za dające nadzieję zakończenie...Bo przecież ten wyjazd do Cardiff to być może "nowy początek" dla Mii...Nawet po tym,jak życie ją kopnęło,czyli:wizyta na "castingu" zburzyła jej marzenia o tańcu,a facet matki nie dość,że odszedł,to jeszcze okazał się mieć rodzinę.Ja też bym chciała,żeby ktoś dał mi drugą szansę...gdzieś indziej.Najlepiej gdzieś daleko,z dala od rodziców...Śniła mi się dzisiaj Irlandia,a mówiąc ściślej-dom mojego kuzyna,którego jeszcze nie widziałam.Ech...Czy moje męki kiedyś się skończą?Bo na razie się na to nie zanosi-w dzień myślę o tym,żeby rzucić tą głupią szkołę z głupimi poprawkami i moje beznadziejne miasto,w którym nie mam żadnych perspektyw,a w nocy śni mi się moja "ziemia obiecana".Cholera.Jak żyć,ludzie,jak żyć?Jak żyć i nie zwariować w tej mojej dziurze?Nie wiem.Ostatnio,kiedy pomyślałam sobie o "atrakcjach" mojego miasta,stwierdziłam,że jest tam robić przez dwa dni w tygodniu:w jeden można iść do centrum,a w drugi jechać(bo to daleko)do jedynego centrum handlowego.Fantastycznie.No i jeśli w niedzielę jest żużel,tak jak to będzie teraz(nareszcie!),to można na niego iść.To wszystko.Dawniej do tych atrakcji zaliczyłabym jeszcze wizyty u kuzynek,ale to przeszłość.Do kuzynki D.nie chodzę,bo mnie nudzi(przekonałam się ostatnio),a kuzynka K.jest...hmmm,trochę niepoważna?Mam się z nią spotkać po to,by snuła mi plany czegoś,co nigdy nie nastąpi?Nie,dziękuję.Wolę swój świat planów będących "too good to be true".
Jak widać,na zmiany się nie zanosi,i to wszystko jest w sferze "tylko w wyobraźni".Jak zawsze.Jak wszystko w moim życiu...
PS.Komentarz mamuśki do filmu:
-Co ty widzisz w tym kraju(UK)?
Nie odpowiedziałam jej,ale już ja tam wiem,co widzę:spokój(od niej),trochę inne życie,może szanse na choć trochę większe zarobki niż tutaj?...Bo ja naprawdę nie wiem,co mogłabym robić w swoim mieście,nawet,a może tym bardziej,po skończeniu tych swoich miernych studiów.Chyba niczego już nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz